Miłość i nadzieja odc. 268: Sila odzyskuje nadzieję, Bahar w ciąży?!

Sila odzyskuje nadzieję, Bahar w ciąży?!.W szpitalnej sali Sila otwiera oczy i dostrzega czerwone anturium – symbol troski i nowego początku Obok niej pojawia się doktor Levent, który obiecuje jej zaufanie i pomoc, a jednocześnie wyznaje, że przypomina mu kogoś, kogo nie zdołał uratować Tymczasem Zeynep zostaje oskarżona przez Egego o romans z Cihanem, co prowadzi do gwałtownego konfliktu i napiętej rozmowy z Feraye Bahar, rozdarta między miłością a winą wobec siostry, w obecności Cavidan zdradza swoje największe uczucie – do Kuzeya
Jednak to, co wydawało się tylko intrygą, przybiera dramatyczny obrót, gdy Naciye zauważa u niej niepokojące objawy i zadaje pytanie, które może wszystko zmienić: czy Bahar jest w ciąży? „Miłość i nadzieja” – odcinek 268 – szczegółowe streszczenie.Biel.To było pierwsze, co uderzyło Silę, gdy jej powieki drgnęły i powoli, z wysiłkiem, uniosły się, wpuszczając do środka rozmytą, szpitalną rzeczywistość Ostra, sterylna biel ścian, pościeli, sufitu. Zapach antyseptyków i cichego, uśpionego cierpienia unosił się w powietrzu, zapach, który zdążyła już poznać aż za dobrze Była w tej samej sali co wczoraj, a jednak coś było inaczej. Wczorajszy świat był matowy, spowity mgłą leków i rozpaczy Dzisiejszy miał w sobie jeden, jaskrawy, pulsujący życiem punkt.
Jej wzrok, początkowo błądzący bez celu, zatrzymał się na szafce nocnej Stał tam, samotny i dumny, kwiat. Anturium. Jego intensywnie czerwony, sercowaty liść lśnił w bladym świetle poranka, jakby ktoś starannie pokrył go warstwą najdroższego lakieru Był jak kropla krwi na nieskazitelnej bieli, jak obietnica życia w miejscu, gdzie królowała apatia Przez chwilę myślała, że to kolejny sen, kolejna halucynacja zrodzona z chaosu w jej głowie Ale ten obraz był zbyt wyraźny, zbyt realny. Powoli, jakby obawiała się, że najmniejszy ruch go rozwieje, wyciągnęła ku niemu drżącą dłońOpuszkami palców musnęła gładką, chłodną powierzchnię liścia. To nie był sen. Kwiat był prawdziwy Uniosła niewielką doniczkę, czując jej przyjemny ciężar w dłoniach. Pogładziła palcami jego strukturę, podziwiając doskonałość kształtu I wtedy, po raz pierwszy od wielu, wielu dni, na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu Był delikatny, kruchy jak skrzydła motyla, ale był.
Mały, osobisty triumf nad ciemnością – Skąd się tu wziąłeś? – szepnęła, a jej głos, dawno nieużywany do wyrażania czułości, był ochrypły i cichy Mówiła do kwiatu, jakby był starym, dawno niewidzianym przyjacielem. – Jesteś taki piękny Taki żywy.Jej spojrzenie padło na mały dzbanek z wodą stojący obok.Ziemia w doniczce była sucha, spękana Poczuła ukłucie empatii, niemal fizycznego współodczuwania. Ten kwiat, tak jak ona, był spragniony Ostrożnie, uważając, by nie uronić ani kropli, polała ziemię. Woda znikała w niej z sykiem, a roślina zdawała się pić ją z chciwością – Byłeś spragniony – powiedziała cicho, bardziej do siebie niż do niego.– Ale już jesteś bezpieczny Nie zostawię cię. Nie pozwolę ci zwiędnąć. Ja się tobą zaopiekuję.W tym prostym akcie troski odnalazła zapomniane poczucie celu Ta mała, bezbronna istota zależała od niej. To było coś, czego mogła się trzymać W tym momencie w drzwiach stanął mężczyzna. Sila nie usłyszała jego kroków.Był wysoki, miał na sobie biały kitel, a jego twarz zdobił spokojny, ciepły uśmiech, który natychmiast budził zaufanie Miał oczy, które patrzyły tak, jakby naprawdę widziały człowieka, a nie tylko pacjenta – Dzień dobry – odezwał się głosem, który pasował do jego uśmiechu – łagodnym i melodyjnym – Jestem Levent. Poznaliśmy się wczoraj, chociaż możesz tego nie pamiętać. Od teraz to ja będę się tobą opiekował Będę twoim lekarzem.Sila spojrzała na niego, instynktownie przytulając doniczkę do piersi, jakby chroniła swój nowo odnaleziony skarb W jej oczach malowała się nieufność, wyuczona przez lata zranień, ale mieszała się ona z nowym, nieśmiałym uczuciem – ciekawością Ten człowiek był inny. Nie patrzył na nią jak na wariatkę.Levent zdawał się rozumieć jej milczenie Nie naciskał. Zamiast tego, jego wzrok spoczął na kwiecie.– Widzę, że znalazłaś już sobie towarzysza Jego spojrzenie wróciło do jej twarzy. Zrobił krok w głąb sali, a jego kolejne słowa sprawiły, że serce zabiło jej mocniej – Chcę, żebyś wiedziała, Sila. Od dziś nie dostaniesz już tabletek nasennych, chyba że sama o nie poprosisz A drzwi do twojej sali będą otwarte. Zawsze. Ufam ci.Ufam ci. Te dwa słowa odbiły się echem w pustce jej duszy Nikt, nigdy, nie powiedział jej czegoś takiego. Była ciężarem, problemem, szaleńcem, którego trzeba kontrolować Ale nigdy kimś, komu można zaufać.– Naprawdę? – Jej głos zadrżał, zdradzając ogrom emocji, które nią wstrząsnęły Było w nim niedowierzanie, strach i maleńka, wątła iskierka nadziei.– Nikt mi jeszcze nie zaufał… Wszyscy myśleli, że… że chcę sobie zrobić krzywdę – A chcesz? – zapytał Levent wprost, ale bez cienia osądu.Zastanowiła się. Wczoraj odpowiedź byłaby inna Ale dziś… dziś miała coś, dla czego chciała zostać.– Nie – szepnęła, spoglądając na czerwony kwiat – Już nie.Levent skinął głową, a w jego oczach pojawiło się coś na kształt ulgi.– Wiesz, jak nazywa się ten kwiat? Sila potrząsnęła głową, wciąż zafascynowana jego barwą.– To anturium. Niektórzy mówią na niego „kwiat flaminga” albo „płonące serce” To bardzo wytrzymała roślina. Gdy już zacznie kwitnąć, robi to nieprzerwanie – przez cały rok Ale jest jeden warunek. Musi mieć zapewnione odpowiednie warunki.Potrzebuje troski, ciepła, światła i zaufania, że nikt go nie zniszczy Tak samo jak ty, Sila. Czy zajmiesz się nim? Dasz mu to wszystko?.Sila nie odpowiedziała słowami Powoli, z namaszczeniem, pokiwała głową. W jej oczach, jeszcze niedawno matowych i pustych, pojawił się błysk Obietnica. Cel.Przez dłuższą chwilę milczeli.Levent pozwolił jej oswoić się z tą myślą, z tą nową odpowiedzialnością – Doktorze Levencie… – odezwała się w końcu, a jej głos był już nieco pewniejszy, choć wciąż naznaczony nieśmiałością – Dlaczego? Dlaczego tak bardzo się o mnie troszczysz? Inni lekarze… oni tylko dawali mi leki i wychodzili Mężczyzna zawahał się na moment.Jego uśmiech zniknął, a na twarzy pojawił się wyraz głębokiego, osobistego bólu Spojrzał na nią, ale widział kogoś jeszcze.– Bo to mój obowiązek jako lekarza – powiedział cicho, starannie dobierając słowa – Ale też… przypominasz mi kogoś. Kogoś bardzo mi bliskiego. Osobę, której nie udało mi się uratować Jego głos załamał się przy ostatnim zdaniu.Sila poczuła, że dotknęła jakiejś głęboko ukrytej rany – Ciebie uratuję – dodał z nagłą, niemal desperacką determinacją. – Obiecuję ci.Zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, odwrócił się i szybkim krokiem opuścił salę, pozostawiając ją samą z kwiatem, obietnicą i setką pytań kłębiących się w głowie Stała tak jeszcze przez chwilę, tuląc do siebie doniczkę, czując pod palcami chłód gliny i bijące od rośliny ciche, niezłomne życie Levent wyszedł na korytarz i oparł się o ścianę, zamykając na chwilę oczy. Obraz jego siostry, jej pusty wzrok w ostatnich dniach, powrócił z całą mocąSila była tak bardzo do niej podobna. Ten sam rodzaj kruchej siły, ta sama głębia rozpaczy w oczach Tym razem będzie inaczej, pomyślał. Tym razem muszę zdążyć.Wibracja w kieszeni wyrwała go z zamyślenia Telefon. Spojrzał na wyświetlacz – nieznany numer. Odruchowo odebrał.– Halo?.– Doktorze Levencie? – Po drugiej stronie rozległ się męski, zdecydowany głos, który od razu rozpoznał Głos Kuzeya.– Słucham, panie Kuzey.– Dzwonię w sprawie umowy. Proszę się nie martwić o daty, wszystko jest już w toku Formalności ruszyły. Ale do rozpoczęcia procedury i finalizacji przejęcia kliniki potrzebujemy jeszcze kilku podpisów Myślałem, że może pani Feraye i ja przyjedziemy dziś po południu albo wieczorem.– Feraye? – Levent zmarszczył brwi – Znam ją. To teściowa Egego, przyjaciela mojego brata. Mały świat. Tak, oczywiście Wieczór będzie w porządku. Będę na państwa czekał.– Doskonale. Postaram się być jak najszybciej – Kuzey zawahał się. W jego głosie pojawiła się nuta niepewności, jakby bił się z myślami – Chciałem jeszcze o coś zapytać… o tę pacjentkę. Tę z wczoraj.Levent westchnął cicho Wiedział, że ta scena musiała zrobić na nim wrażenie.– Nie chciałem, żebyś był świadkiem tamtej sceny To nie powinno się było wydarzyć. Przepraszam.– To nie pańska wina. Ale jej krzyk… wciąż mam go w głowie Było w nim tyle bólu. Czy ona… czy czuje się lepiej?.Levent uśmiechnął się pod nosem, myśląc o Sili i jej kwiecie – Tak. Znacznie lepiej. Zaskakująco dobrze, biorąc pod uwagę jej stan. Zastosowałem nową metodę Myślę, że jesteśmy na dobrej drodze. Może nawet uda ci się ją dziś odwiedzić, jeśli będziesz miał chwilę Oczywiście, jeśli ona wyrazi na to zgodę.– Naprawdę? Chętnie. Chciałbym… sam nie wiem Po prostu upewnić się, że wszystko w porządku.– Rozumiem.Do zobaczenia wieczorem w takim razie – Dobrze. Do zobaczenia, doktorze.Levent rozłączył się i schował telefon. Myśl o spotkaniu Kuzeya i Sili wydała mu się intrygująca Może kontakt z kimś z zewnątrz, z kimś, kto okazał jej współczucie, byłby kolejnym krokiem w jej terapii? Nie wiedział jeszcze, jak bardzo to jedno spotkanie może zmienić bieg ich losów W salonie domu Feraye panowała gęsta, niemal namacalna cisza. Ege stał na środku pokoju, a jego spojrzenie, ciężkie i pełne podejrzeń, wwiercało się w Zeynep, która siedziała na kanapie, starając się wyglądać na obojętnąAle napięta linia jej ramion i zaciśnięte dłonie zdradzały wewnętrzne wzburzenie Ege chodził po pokoju od kilku minut, a jego nerwowe kroki tylko potęgowały napięcie W końcu zatrzymał się tuż przed nią.– Powiedz mi wprost, Zeynep – zaczął cichym, ale stanowczym tonem, który nie znosił sprzeciwu – Nie owijaj w bawełnę. Czy coś cię łączy z Cihanem? Widziałem was razem.Widziałem, jak na ciebie patrzy Zeynep poczuła, jak krew uderza jej do głowy. Jego pytanie było jak policzek. Jak oskarżenie Natychmiast wyprostowała się, a jej oczy zapłonęły gniewem.– Ege, co to w ogóle za pytanie? Kim ty jesteś, żeby mnie przesłuchiwać? – Jej głos był ostry jak brzytwa – Radzę ci, nie wtrącaj się w sprawy, które absolutnie cię nie dotyczą! – Uniosła palec w ostrzegawczym geście, a jej spojrzenie było lodowate – I przypomnę ci coś, o czym zdajesz się zapominać. Jestem w tym domu tylko i wyłącznie ze względu na MelodiTylko dla niej znoszę to wszystko. Ciebie, twoją siostrę, całą tę atmosferę. Więc daj mi spokój Zapanowała niezręczna, ciężka cisza. Ege chciał coś odpowiedzieć, rzucić kolejne oskarżenie, ale słowa uwięzły mu w gardle Właśnie w tym momencie dźwięk otwieranych drzwi wejściowych przerwał ich konfrontację Do domu wróciła Feraye.Jej twarz była zmęczona po całym dniu, ale na widok napiętej sceny w salonie, jej oczy natychmiast stały się czujne – Coś się stało? – zapytała, zdejmując płaszcz i podchodząc do nich. Jej spojrzenie przeskakiwało z gniewnej twarzy Zeynep na zaciętą minę Egego – Wyglądacie, jakbyście mieli zaraz skoczyć sobie do gardeł.– Nie, ciociu Feraye, skądże – odpowiedziała Zeynep, a jej głos w jednej chwili zmienił się z lodowatego w nienaturalnie spokojny i słodki Wywołała na twarz uśmiech, który jednak nie sięgał jej oczu. – Wszystko jest w jak najlepszym porządku Po prostu rozmawialiśmy.Feraye nie dała się zwieść. Znała ich oboje zbyt dobrze. Podeszła do Zeynep i położyła jej dłoń na ramieniu z matczynym, uspokajającym ciepłem – Kochana Zeynep, skoro już jesteśmy przy wyjaśnieniach… Chciałam cię bardzo przeprosić za wczoraj Za zachowanie Melis. Wiesz przecież, że ona jest w ciąży.Hormony szaleją, wszystko ją denerwuje W takim stanie może reagować zbyt emocjonalnie. Czasem wybucha bez najmniejszego powodu Nie miej jej tego za złe.Zeynep spojrzała w dobre, zatroskane oczy ciotki i jej gniew nieco zelżał Delikatnie się uśmiechnęła, tym razem bardziej szczerze.– Wiem, ciociu. I naprawdę to rozumiem Nic się nie stało, proszę się nie martwić.Z wdziękiem podniosła się z kanapy i, rzucając Egemu ostatnie, ostrzegawcze spojrzenie, odeszła do kuchni, zostawiając go z Feraye sam na sam Kobieta odczekała, aż Zeynep zniknie za drzwiami, po czym odwróciła się do Egego Jej spojrzenie było teraz ostre i przenikliwe.– Ege… O co w tym wszystkim chodzi? – zapytała cicho, ale tonem niepozostawiającym wątpliwości, że oczekuje prawdy – Stałam w przedpokoju przez chwilę. Słyszałam, co powiedziała.Dlaczego Zeynep uważa, że jest tu tylko dla Melodi? Co jej zrobiłeś? Ege spuścił wzrok, unikając jej spojrzenia. Przez chwilę walczył ze sobą, ale w końcu niechęć i zazdrość wzięły górę – To przez tego Cihana – mruknął, cedząc słowa przez zęby. – Ciągle się koło niej kręci Mam wrażenie, że coś się między nimi dzieje. Że on ją omotał.Feraye wzięła głęboki oddech, próbując powstrzymać narastającą irytację – Posłuchaj mnie teraz dobrze, Ege – powiedziała stanowczo, ale wciąż ściszonym głosem – Jesteś jej byłym chłopakiem. Byłym. To słowo klucz. Twoje uczucia, podejrzenia, twoja zazdrość… Powinieneś zatrzymać swoje komentarze dla siebie Nie masz już żadnego prawa, by ingerować w jej życie.– Ale on… on nie jest dla niej odpowiedni! Ja go znam! Widzę, jak na nią patrzy! – zaprotestował gorączkowo – Czy ci się to podoba, czy nie – ucięła Feraye, a jej głos, choć wciąż łagodny, nabrał stalowej nuty – Trzymaj się od tego z daleka. Zeynep jest dorosła. Sama potrafi podejmować decyzje Twoje wtrącanie się przyniesie tylko więcej bólu. Jej i tobie. Daj jej żyć.Jej słowa zawisły w powietrzu Ege zacisnął usta, nie odpowiadając.Emocje w nim kipiały – złość na Cihana, frustracja z powodu własnej bezsilności i, gdzieś głęboko, wciąż tlący się ból po stracie Zeynep Wiedział, że Feraye ma rację. Logika to przyznawała. Ale jego serce, uparte i zranione, nie chciało jej słuchać Bahar stała przed toaletką w swoim pokoju, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze W dłoni trzymała grzebień, którym powoli, niemal mechanicznie, rozczesywała swoje długie, lśniące włosy Każdy ruch był powolny, metodyczny, jakby próbowała w ten sposób uporządkować chaos, który panował w jej głowie i sercu Nagle w otwartych drzwiach, niczym cichy duch, pojawiła się jej matka, Cavidan.Bahar nie musiała się odwracaćPoczuła jej obecność.– Mamo… – odezwała się cicho, nie odrywając wzroku od smutnej, bladej dziewczyny w lustrze – Ja nie chcę się nigdzie wyprowadzać. Nie wyjadę stąd. Nie chcę być z dala od Kuzeya Nie potrafię.W jej głosie, zazwyczaj pełnym życia i energii, brzmiał teraz głęboki, beznadziejny smutek, a pod nim krył się cień prawdziwej rozpaczy – A co będziesz tu robić, córko? – zapytała spokojnie Cavidan, podchodząc bliżej i siadając na skraju łóżka Jej głos był łagodny, ale oczy badały córkę z uwagą.Bahar gwałtownie odwróciła się od lustra, a w jej oczach, przed chwilą pełnych łez, zapłonął nagły, dziki ogień – Sama mi zawsze mówiłaś, że jeśli czegoś bardzo chcę, muszę być gotowa pobrudzić sobie ręce Pamiętasz? Więc zamierzam je pobrudzić! Zrobię wszystko, żeby go odzyskać.Wszystko Jej postawa, spojrzenie, zaciśnięte pięści – wszystko emanowało niezłomną determinacją Po chwili jednak całe napięcie z niej uszło. Opadła na krzesło, a jej ramiona zadrżały Wzięła głęboki, drżący oddech i mówiła dalej, już znacznie łagodniejszym, złamanym głosem – Widziałam wczoraj moją siostrę w tym szpitalu. Płakała. Przeze mnie, mamo.Przez to, co jej powiedziałam Moja siostra… ona jest niewinna. Była tylko ofiarą w rękach tego drania, Alpera. On ją skrzywdził, zmanipulował A ja… ja wykorzystałam jej ból przeciwko niej.Łzy, które tak długo powstrzymywała, w końcu popłynęły po jej policzkach Mówiła dalej przez szloch, a słowa wyrywały jej się z piersi jak bolesne wyznanie – Kuzey był w tym samym szpitalu, mamo. Mógł ją wtedy zobaczyć.Mógł z nią porozmawiać Może… może gdyby poznał prawdę, znów byliby razem. A ja na to nie pozwoliłam.Cavidan słuchała jej w milczeniu Kiedy Bahar zamilkła, wstała i podeszła do niej. Na jej twarzy malował się dziwny uśmiech – mieszanina ciepła, dumy i czegoś na kształt figlarnego podziwu – Ale zadbałaś o to, żeby się nie spotkali, prawda, moja sprytna córeczko?.Bahar przytaknęła niemal niezauważalnie, ocierając łzy wierzchem dłoni – Kocham go, mamo – szepnęła, a jej głos był pełen bólu. – Kocham go tak bardzo… że jestem gotowa zdeptać miłość i szczęście mojej własnej siostry Siostry, która bez wahania oddałaby za mnie życie.Jak ja mam po czymś takim po prostu wyjechać? Jak mam udawać, że to nic nie znaczy i zacząć wszystko od nowa? Cavidan położyła dłonie na jej ramionach i spojrzała jej prosto w oczy. W jej spojrzeniu była iskra zadowolenia – Nigdzie się nie wybieramy, dziecko. Uspokój się. Cała ta wyprowadzka to był blef Teatr, który urządziłam dla Naciye.Bahar spojrzała na nią, nic nie rozumiejąc.– Ale… kiedy wczoraj upadłaś na podłogę… to było tak prawdziwe Nawet ja przez chwilę myślałam, że to nie gra. – Cavidan zaśmiała się cicho, szczypiąc ją lekko w ramię – Jesteś lepszą aktorką niż ja! Jestem z ciebie dumna!.– Mamo, przestań… Jaki blef? O czym ty mówisz? – Bahar potrząsnęła głową, próbując zebrać myśli – Ja przez te dwa dni oszalałam ze strachu. Naprawdę myślałam, że wyjeżdżamy.I tak, naprawdę zemdlałam Ale to nie było aktorstwo. To było ze stresu. Z wyczerpania. Z tego wszystkiego… Cavidan nagle spoważniała. Zmarszczyła brwi, a jej figlarny uśmiech zniknął. Przyjrzała się córce badawczo, tak jakby zobaczyła ją po raz pierwszy Jej wzrok zatrzymał się na bladej cerze Bahar, na cieniach pod jej oczami.– A może… – powiedziała powoli, a w jej głowie zaczęła kiełkować nowa, ekscytująca myśl – Może to coś więcej niż tylko stres?.– Co takiego? Mamo, o co ci chodzi? – zapytała Bahar, zmęczona jej insynuacjami Cavidan nagle poderwała się na równe nogi, a jej oczy rozbłysły. Twarz rozpromieniła się niemal dziecięcą, dziką ekscytacją Klasnęła w dłonie.– Bahar! Dziecko moje! Jesteś w ciąży z Kuzeyem!.Myśl ta uderzyła w nią z siłą objawienia Ciąża. Dziecko. Dziecko Kuzeya. Owoc tej jednej, pijanej nocy. To byłby as w rękawie Ostateczne rozwiązanie. To rozgrzało ją od środka jak stary piec kaflowy w mroźny, zimowy dzień – Mamo, błagam cię… – jęknęła Bahar, odwracając wzrok. Sama myśl o tym była przerażająca i absurdalna – Nie mów nawet takich rzeczy. To niemożliwe.– Moje dziecko! Moja kochana córeczko! – zawołała Cavidan, a w jej głosie brzmiało niemal religijne uniesienie, jakby właśnie otrzymała błogosławieństwo z niebios – Niech Bóg sprawi, że to prawda! To by wszystko zmieniło! Wszystko!.Gabinet Kuzeya był jego sanktuarium Miejscem, gdzie panował porządek i logika, w przeciwieństwie do chaosu, który ostatnio wkradł się w jego życie osobiste Siedział za dużym, dębowym biurkiem, pogrążony w dokumentach związanych z przejęciem kliniki, gdy drzwi otworzyły się z impetem, bez pukania Uniósł wzrok, zaskoczony i lekko zirytowany. W progu stała jego matka, Naciye, a tuż za nią Hülya, która wyglądała na wyraźnie zakłopotanąTwarz Naciye była czerwona z emocji.– Co się dzieje, mamo? – zapytał chłodno, odkładając pióro – Dlaczego wpadłaś tu tak nagle, jakby się paliło?.– Synu, czy ty w ogóle wiesz, co się wczoraj wydarzyło? Nie słyszałeś? – Naciye podeszła do biurka, a jej głos drżał z oburzenia i przejęcia – Cavidan ogłosiła, że się wyprowadza! Pakuje walizki! A Bahar… biedna dziewczyna zemdlała na środku pokoju! Upadła na podłogę! Kuzey, nie możemy tego tak po prostu zignorować Musisz coś zrobić!.Kuzey oparł się ciężko o oparcie fotela, masując skronie. Czuł narastającą falę zmęczenia– A co ja mam zrobić, mamo? Co? Mam ją przywiązać do kaloryfera, żeby nie wyjechała? – Cavidan mówi, że powinieneś poślubić jej córkę! – wyrzuciła z siebie Naciye. – Wczoraj rozmawiałyśmy do samego rana Była przybita, rozżalona… Płakała mi w rękaw. Wyliczała wszystko, co dla nas zrobiła I ma rację! Czy to nie ona zdemaskowała tę oszustkę Silę? Pomogła też w sprawie tego drania Alpera Zawsze stała po naszej stronie. Teraz twoja kolej, Kuzey.Pora, żebyś i ty coś dla niej zrobił To kwestia honoru!.– Mamo, czego ty właściwie ode mnie oczekujesz? – zapytał, a jego głos był napięty do granic możliwości – Przespałeś się z tą dziewczyną! – rzuciła bez ogródek, nie zważając na obecność Hülyi – Zhańbiłeś ją! Czy ci się to podoba, czy nie, musisz wziąć za to pełną odpowiedzialność Powinieneś poślubić Bahar!.– Ale Bahar niczego takiego od niego nie oczekuje – wtrąciła spokojnie, ale stanowczo Hülya, stając w obronie brata – Rozmawiała z Kuzeyem. Wyjaśnili sobie wszystko. Doszli do porozumienia. Żadne z nich nie czuje się do niczego zobowiązane – Ale jej matka widzi to zupełnie inaczej! – odparowała ostro Naciye, piorunując Hülyę wzrokiem – I wcale jej się nie dziwię! Bahar to nie jest byle kto.To dziewczyna z dumą i godnością, którą trzeba chronić Kuzey, nie możesz zostawić jej w takiej sytuacji. To byłoby haniebne! Cała okolica by o tym mówiła! Zapada napięta cisza, przerywana tylko ciężkim oddechem Naciye. Kuzey powoli, bardzo powoli, wstał z fotela Jego twarz pobladła, a oczy pociemniały, ciskając błyskawice.Wyglądał jak burzowa chmura gotowa do wybuchu – Wystarczy! – ryknął w końcu, uderzając pięścią w biurko. Dokumenty podskoczyły. – Mam tego dość! Niech sobie idą, jeśli chcą! Nie będę ich zatrzymywał! Drzwi są otwarte! Zrobił krok w stronę matki, a jego wzrok był tak wściekły, że kobieta cofnęła się o krok – Rozmawiałem z Bahar. Twarzą w twarz.Zaproponowałem jej pomoc w nauce, wsparcie finansowe, przyjaźń Wszystko, czego potrzebuje, by stanąć na nogi. Ale nie złożę przysięgi małżeńskiej, której nie czuję w sercu! Nie ożenię się z litości ani z poczucia obowiązku! Nie zrobię tego, mamo Ani dziś, ani jutro, ani nigdy! Rozumiesz?!.Zamilkł, dysząc ciężko.W jego oczach widać było nie tylko gniew, ale też głęboko skrywane rozdarcie Walkę między tym, co podpowiadał mu honor, a tym, czego pragnęło jego serce. A jego serce wciąż, uparcie i boleśnie, należało do kogoś innego Słońce stało wysoko na niebie, zalewając parkowe alejki ciepłym, złotym światłem. Doktor Levent i Sila przechadzali się niespiesznie, w ciszy Sila wciąż trzymała w dłoniach doniczkę z anturium, niosąc ją z taką czułością i ostrożnością, jakby chroniła ją przed całym złem tego świata – Możesz położyć go tutaj, na ławce – powiedział Levent łagodnym tonem. – Zabierzesz go z powrotem, gdy będziemy wracać do kliniki– Nie, to niemożliwe – odpowiedziała stanowczo, nawet na niego nie patrząc. Jej wzrok był utkwiony w lśniącym, czerwonym liściu – Obiecałam mu, że nigdy go nie opuszczę. Przysięgłam, że zawsze będę się nim opiekować Nie mogę złamać obietnicy.Levent uśmiechnął się w duchu.Ten kwiat stał się jej kotwicą, jej punktem odniesienia To było dobre. Spojrzał na jej skupioną twarz i postanowił, że to odpowiedni moment, by zacząć prawdziwą terapię – Sila, opowiedz mi o swojej rodzinie. Kim byli twoi rodzice? Jak wyglądało twoje dzieciństwo? Chciałbym usłyszeć o twojej siostrze Dziewczyna zatrzymała się i uniosła na niego wzrok.W jej oczach pojawił się cień zrozumienia, a nawet ironii – To część terapii, prawda? – zapytała, a potem sama sobie odpowiedziała, kiwając głową – Oczywiście, że tak. Dobrze. Opowiem ci.Ruszyli dalej w milczeniu. Levent czekał cierpliwie, dając jej czas Nagle minął ich znajomy pielęgniarz w białym uniformie.– Tahsin – zwrócił się do niego Levent – Pan Kuzey i pani Feraye mają dziś przyjechać w sprawie kliniki.Gdyby pojawili się, kiedy mnie nie będzie, zaprowadź ich, proszę, prosto do mojego gabinetu – Tak jest, panie doktorze – odpowiedział pielęgniarz i szybkim krokiem oddalił się w stronę budynku Sila zmarszczyła brwi. Dźwięk tego imienia – Kuzey – poruszył jakąś zapomnianą strunę w jej wnętrzu Coś zadrgało, coś ukłuło ją w sercu.– Kuzey… – powtórzyła niemal szeptem, jakby smakowała to słowo, próbując odnaleźć jego źródło w spustoszonej pamięci – Tak, mamy z nim dziś zaplanowane spotkanie biznesowe – potwierdził Levent, spoglądając na nią z rosnącym niepokojem Zauważył jej reakcję. – Czy coś się stało? Znasz kogoś o tym imieniu?.– Nie wiem… – przyznała niepewnie, a jej twarz pokrył grymas wysiłku – Przez chwilę… przez jedną krótką chwilę to imię wydało mi się takie znajome.Jakby należało do kogoś ważnego – Sila… – Levent zatrzymał się i spojrzał jej prosto w oczy. – Czy to nie jest ten mężczyzna, o którym wczoraj wspominałaś w malignie? Ten, którego tak bardzo kochałaś? Jego pytanie było jak klucz, który otworzył tamę. Sila spuściła wzrok, a jej ciałem wstrząsnął dreszcz Głos zaczął jej drżeć.– Nie pamiętam… Naprawdę nie pamiętam.Wszystko mam w głowie pomieszane… Jedno wspomnienie nachodzi na drugie, wszystko jest we mgle – W jej oczach zebrały się łzy frustracji i bezsilności.Levent położył jej dłoń na ramieniu – W porządku. Spokojnie. Nie zmuszaj się. Chodź, usiądźmy na chwilę.Zaprowadził ją do najbliższej ławki, ukrytej w cieniu rozłożystego kasztanowca Słońce przebijało się przez gęste liście, rzucając na ich twarze tańczące plamy światła i cienia Sila postawiła doniczkę obok siebie, ale nawet na moment nie spuściła z niej ręki – Mój tata… – zaczęła cicho, a jej głos był monotonny, jakby opowiadała cudzą historię– Nie ma go z nami od wielu, wielu lat. Zmarł, kiedy byłyśmy małe. A mama… mama nigdy mnie nie kochała Nigdy. Od zawsze byłam dla niej tylko ciężarem. Problemem. Nie wiem dlaczego. Może obwiniała mnie o śmierć taty? Po prostu tak było – A twoja siostra? – dopytał łagodnie Levent.Na wspomnienie Bahar, twarz Sili po raz pierwszy od dawna rozjaśnił promienny, czysty uśmiech – Bahar… Moja Bahar. Ona kocha mnie bezgranicznie. I ja ją też. Zawsze mówiłam, że jest dla mnie bardziej jak dziecko, a nie jak siostra To ja ją wychowałam. Mama nigdy nie miała dla niej czasu. Była zawsze taka delikatna, taka przestraszona Bała się burzy i ciemności.Obiecałam jej, że zawsze będę ją chronić, że nigdy jej nie zostawię Tak samo jak temu kwiatowi. Ale… zawiodłam ją. Złamałam obietnicę. Zostawiłam ją samą Co ona teraz robi? Jak się czuje beze mnie? Czy jest bezpieczna?.– Pamiętaj, że ja też złożyłem ci obietnicę – przypomniał jej cicho Levent – Powiedziałem, że wszystko będzie dobrze. Że cię uratuję.Wspominałaś też o mężczyźnie, którego bardzo kochałaś Kim on był? Co się z nim stało?.Sila znów zamknęła oczy, a bolesne obrazy powróciły z całą mocą Zobaczyła twarz Kuzeya – bladą, wyczerpaną po wypadku, gdy czuwała przy jego szpitalnym łóżku A potem usłyszała jego krzyk. Jego okrutne, raniące słowa, które wbiły się w jej serce jak ostre odłamki szkła „Już nie wierzę w twoje kłamstwa! Nie wierzę w twoje łzy! Nigdy więcej tu nie przychodź! Odejdź z mojego życia!” Jej usta zaczęły drżeć, a głos załamał się, gdy wypowiadała te słowa na głos, jakby odmawiała modlitwę rozpaczy– Wszystko… wszystko poszło nie tak. Zniszczyłam wszystko. Kuzey… taka osoba już dla mnie nie istnieje On… on umarł.– Sila – powiedział Levent łagodnie, ale stanowczo, lekko ściskając jej ramię – Oddychaj. Głęboko. Spokojnie. Jesteś tu. Jesteś bezpieczna. Przeszłość nie może cię skrzywdzić Dziewczyna posłusznie zaczęła głęboko oddychać, próbując opanować falę paniki i bólu, która groziła, że znów ją pochłonie Właśnie w tym momencie do ławki podbiegł pielęgniarz Tahsin.– Doktorze, przepraszam, że przeszkadzamPan Kuzey już przyjechał. Czeka w pańskim gabinecie.Levent wstał. Spojrzał na roztrzęsioną Silę, a potem w stronę kliniki, gdzie czekał mężczyzna, który był kluczem do jej przeszłości W jego głowie zrodził się ryzykowny plan.Zastanawiał się, czy to spotkanie może coś w niej obudzić – czy otworzy zamknięte drzwi do wspomnień, czy przeciwnie, pogłębi jej zagubienie i chaos To była gra o wszystko.Gonul po raz kolejny znalazła pretekst, by pojawić się w domu Feraye Jej wizyty stawały się coraz częstsze, napędzane panicznym strachem, że sekret, który tak długo skrywała, w końcu wyjdzie na jaw Tym razem przyprowadziła ze sobą Sedę, tłumacząc wszystkim z fałszywą troską, że dziewczyna nie znała drogi i potrzebowała jej pomocy Ledwie przekroczyła próg, Yildiz, która czekała na nią jak pająk w sieci, chwyciła ją za ramię i pociągnęła do ogrodu, z dala od ciekawskich oczu i uszu reszty domowników– Nie zmrużyłam oka przez całą noc – wysyczała Yildiz, gdy tylko znalazły się za rogiem domu Mierzyła Gonul zimnym, przeszywającym spojrzeniem, w którym płonął gniew i determinacja – Myślałam o tym, co podsłuchałam.– Dowiedziałaś się czegoś więcej? Powiedz mi… – Gonul próbowała zachować resztki spokoju, ale drżenie rąk i nerwowe rozglądanie się na boki zdradzały jej prawdziwy stan – Usłyszałam rozmowę Belkis i Feraye w kuchni – zaczęła cicho, ale dobitnie Yildiz – Mówiły, że ojcem Zeynep… jest Bulent. Powiedz mi, Gonul. Powiedz mi prosto w oczy, że to nie jest prawda Gonul poczuła, jak ziemia usuwa jej się spod nóg. A więc to koniec. Koniec kłamstw Uniosła podbródek, próbując stawić czoła nieuniknionemu.Jej twarz stała się nieprzeniknioną maską, ale w oczach czaił się cień winy i strachu – Tak – przyznała po chwili, a to jedno słowo kosztowało ją więcej niż tysiąc innych – Bulent jest jej ojcem.Yildiz chwyciła się za głowę, jakby ta informacja była fizycznym ciosem Chodziła w kółko po trawniku, nie mogąc usiedzieć w miejscu.– Nie mogę w to uwierzyć… Po prostu nie mogę… – szeptała do siebie – Jeśli on naprawdę jest jej ojcem, to dlaczego, na litość boską, nigdy jej o tym nie powiedział?! Jak można być tak okrutnym? Tak milczeć przez te wszystkie lata? Przecież ona była w tym domu traktowana jak intruz, jak piąte koło u wozu! – Yildiz, to nie jest takie proste, jak ci się wydaje… – zaczęła Gonul.– Co tu jest skomplikowanego, Gonul?! – wybuchła Yildoz, tracąc panowanie nad sobą – Melis i Zeynep to siostry! Półsiostry! A Melis… ona jej nienawidzi. Gardzi nią Traktuje jak największego wroga, jak rywalkę do wszystkiego. Zeynep stała się ofiarą intryg własnej rodziny, o której istnieniu nawet nie wie! – Wiem o tym… Jestem świadoma tego wszystkiego – odpowiedziała cicho Gonul, zniżając głos – Skoro jesteś świadoma, to na co czekasz?! Zrób coś wreszcie! Powiedz jej prawdę! Zeynep ma takie samo prawo do miłości ojca i do nazwiska Bulenta jak każde z jego prawowitych dzieci! – Ma. Wiem, że ma. Ma takie samo prawo jak Yigit i Melis….– Właśnie! – podchwyciła Yildiz z pasją– Ta dziewczyna zasługuje na to, by poznać prawdę. Zasługuje na to, by wreszcie poznać swoje korzenie Może wtedy jej życie nabierze sensu. Może wtedy wreszcie uwierzy, że nie jest nic niewarta, jak wmawiano jej przez całe życie – Yildiz, proszę cię… – wzdychała bezradnie Gonul.– To nie jest odpowiedni moment To nie jest takie łatwe, jak myślisz.– A co w tym jest takiego trudnego? Bierzesz ją na stronę i mówisz: „Zeynep, twoim ojcem jest Bulent” Co ona z tym zrobi – to już będzie jej decyzja. Ale ty nie masz prawa dłużej patrzeć jej w oczy i ją tak perfidnie okłamywać! – Yildiz… to naprawdę nie twoja sprawa – rzuciła ostro Gonul, choć w jej głosie pobrzmiewało więcej lęku i desperacji niż prawdziwego gniewu – Jak to nie moja sprawa?! – oburzyła się Yildiz. – Codziennie, na własne oczy, widzę, jak Zeynep walczy o swoje miejsce w tym domu! Jak znosi obelgi, upokorzenia, knowania Melis! A jej rodzeństwo? Żyją w luksusie, w cieple i miłości, której jej od samego początku odmówiono– To nie jest odpowiedni moment – powtórzyła uparcie Gonul, jakby to była jej jedyna linia obrony – Nie mogę jej teraz tego powiedzieć. Nie teraz, kiedy Melis jest w ciąży….– A moim zdaniem nie ma lepszego momentu! – odpowiedziała stanowczo Yildiz – Zeynep ma prawo poznać prawdę.I im szybciej to się stanie, tym lepiej dla wszystkich Czas zakończyć te kłamstwa.Bahar klęczała przy toalecie, a jej ciałem wstrząsały konwulsje Trzymała się kurczowo za brzuch, próbując powstrzymać kolejną falę mdłości. Nie dawały jej spokoju – od samego rana niemal nie opuszczała łazienki Była wyczerpana, blada i przerażona.Zaniepokojona Naciye, która od dłuższego czasu słyszała niepokojące odgłosy, zapukała lekko do drzwi – Bahar, kochanie? – zawołała cicho. – Wszystko w porządku? Jesteś tam już od godziny Drzwi uchyliły się powoli, a w progu stanęła Bahar, blada jak ściana, z podkrążonymi oczami – Źle się czuję… – szepnęła, opierając się o framugę. – Kręci mi się w głowie. Nie wiem, co się ze mną dzieje Naciye zmarszczyła brwi, przyglądając jej się uważnie.Słowa Cavidan, które początkowo uznała za szalone majaczenia, nagle wróciły do niej z nową siłą Połączyła wszystkie fakty: omdlenie, poranne mdłości, bladość, zmęczenie….– Bahar, powiedz mi szczerze… – zaczęła ostrożnie, a jej serce zaczęło bić szybciej – Kiedy ostatnio miałaś okres?.Dziewczyna zamilkła. Jej oczy uciekły w bok, unikając wzroku opiekunki Zacisnęła usta, jakby chciała zatrzymać odpowiedź.– Nie wiem… Nie pamiętam dokładnie… Jakiś czas temu… – wymamrotała w końcu, co było najgorszą z możliwych odpowiedzi Naciye pobladła. Poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. Serce podeszło jej do samego gardła, niemal uniemożliwiając oddychanie To nie mogła być prawda.– O, mój Boże… – szepnęła, a w jej oczach pojawiło się przerażenie – Bahar, czy ty… czy ty jesteś w ciąży?

Related Posts

Mówił o “pojednaniu, które boli”

Tragedia, do której doszło w Jeleniej Górze, poruszyła opinię publiczną w całej Polsce. 11-letnia Danusia zginęła od ciosów zadanych jej nożem. Domniemaną sprawczynią jest starsza o rok…

“Nie będzie tam świąt”. Kapłan o tragedii w Jeleniej Górze. Mówił o “pojednaniu, które boli”

— To tragedia jest dramatem dla obydwυ rodziп — zazпacza dυchowпy. — Tυ пie ma zwycięzców. Jest tylko ogromпe cierpieпie — dodaje. Dramat obυ rodziп. Nie będą…

Miłość i nadzieja odc. 364, 365. Bahar podejrzewa, że Feraye jest matką Sili!

W poprzednim odcinku serialu Miłość i nadzieja Kuzey postanowił zebrać materiał DNA, by udowodnić, że Sila nie jest córką Cavidan. Teraz mężczyzna będzie kontynuował eksperyment. Bahar dowie się, że Feraye…

Agnieszka z “Rolnik szuka żony” zdradziła prawdę o rozstaniu z Krzysztofem

Agпieszka i Krzysztof byli jedпą z par 12. edycji programυ „Rolпik szυka żoпy”. Początkowo wszystko wskazywało пa to, że para zbυdυje trwałą relację. Krzysztof wybrał Agпieszkę spośród…

W sobotę rano potwierdziły się doniesienia ws

Agata Bυzek od lat rozwija swoją karierę aktorską, a jej kolejпe role są doceпiaпe przez krytyków. Od świata celebrytów trzyma się jedпak z daleka, choć bez wątpieпia…

“Miłość i nadzieja” odcinek 363. Kuzey dowiaduje się, że Sila nie jest córką Cavidan

“Miłość i nadzieja” – odcinek 363. (emisja 30.12.2025) to koniec cierpliwości Egego do Melis i ujawnienie prawdy o matce Sili. Co dokładnie się wydarzy? Oto szczegóły 363….

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *