
Yaman odkrywa zdradę, Ferit zakłada kajdanki miłości, a Nana staje przed szokującą propozycją!:
0:17W 742. odcinku „Dziedzictwa” emocje sięgają zenitu! Yaman, rozdarty między rozsądkiem a uczuciem, staje wobec zaskakującej decyzji Nany, którą inni próbują wykorzystać do własnych celów
0:32Ferit natomiast w akcie desperacji… zakłada Ayse kajdanki, by zatrzymać ją przy sobie choć na chwilę dłużej, a ich rozmowa staje się jednym z najbardziej poruszających momentów sezonu
0:45Tymczasem Basak zostaje publicznie upokorzona przez Volkana, a Nese przeżywa zawód serca, który może odmienić jej życie
0:54W tle rodzi się kolejna intryga – fałszywa wiadomość, napisana w imieniu Nany, trafia do Kubilaya i prowadzi do nieoczekiwanych oświadczyn
1:04Czy Yaman zdąży powstrzymać ten błąd, zanim będzie za późno? A może to właśnie ten moment, w którym po raz pierwszy nie ukryje swoich uczuć?
1:14Zazdrość, miłość, zdrada i nieporozumienia – ten odcinek to emocjonalna bomba, której nie można przegapić!
1:23„Dziedzictwo” – Odcinek 742 – Streszczenie streszczenie.To był jeden z tych dni, kiedy świat zdawał się wstrzymywać oddech, niepewny, czy przynieść ukojenie, czy kolejną burzę
1:36W Stambule wczesne, leniwe popołudnie malowało park złotem i długimi cieńmi. Powietrze było gęste od zapachu kwitnących lip i słodkiej herbaty, którą kelnerzy roznosili w małych, pękatych filiżankach
Gdzieś w oddali śmiech dzieci odbijał się echem od starych drzew, tworząc iluzję spokoju, która nijak nie pasowała do wrzenia kotłującego się w sercach dwóch mężczyzn siedzących przy małym, żeliwnym stoliku
2:05Yaman Kirimli, człowiek wykuty z lodu i stali, wydawał się dziś dziwnie spokojny, niemal wyciszony
2:13Jego spojrzenie, zwykle ostre jak brzytwa, błądziło po alejkach, nie zatrzymując się na niczym konkretnym
2:21Obok niego Ferit, przyjaciel i komisarz policji, mieszał energicznie herbatę, a brzęk małej łyżeczki o szkło był jedynym dźwiękiem, jaki między nimi panował
2:32W końcu Ferit nie wytrzymał. Odstawił filiżankę z głośniejszym, niż zamierzał, stuknięciem
2:40— Nie przestajesz mnie zaskakiwać, bracie — zaczął, a w jego głosie pobrzmiewała mieszanina rozbawienia i czystej ciekawości
2:49— Poważnie. Cała rezydencja na nogach, bilety kupione, kontrakty gotowe do podpisania
2:57Miałeś lecieć do Rosji. Ważna sprawa, od której zależała przyszłość firmy. A tu nagle, z dnia na dzień, wszystko odwołujesz
3:07Rezygnujesz.Ferit pochylił się lekko nad stołem, mrużąc oczy w popołudniowym słońcu
3:14— I co więcej, zamiast siedzieć w samolocie, tkwisz teraz przede mną i jak gdyby nigdy nic pijesz herbatę w parku
3:23Co się stało, Yaman?.Yaman powoli uniósł filiżankę do ust. Aromat czarnej herbaty na chwilę złagodził napięcie malujące się na jego twarzy
3:34Wziął mały łyk, po czym odstawił naczynie z precyzją chirurga.— Tak powinno być — odpowiedział spokojnie, głosem niskim i pozbawionym emocji
3:45Ferit westchnął, kręcąc głową z irytacją.— Znowu to mówisz. To twoje „tak powinno być”
3:53To nie jest odpowiedź, Yaman, to ucieczka. Ale dobrze, zostawmy to. Skoro już tu jesteś i skoro udajesz, że wszystko jest w porządku, to powiedz… Co u ciebie? Jak się sprawy mają?
4:07Yaman przez chwilę milczał. Jego spojrzenie stwardniało, gdy wspomnienie porannej rozmowy w rezydencji wróciło z całą mocą
4:16Zamiast odpowiedzieć, przerzucił pytanie na przyjaciela.— A u ciebie?.Ferit parsknął krótkim, gorzkim śmiechem
4:25— U mnie? U mnie, bracie, jak zwykle. Komedia pomyłek. Wiesz, myślałem, że… — zawahał się, szukając odpowiednich słów
4:35— Myślałem, że po tych wszystkich latach, po tym wszystkim, co nas poróżniło, wreszcie idziemy w dobrym kierunku
4:43Z Ayse. Naprawdę zacząłem robić postępy. Zaczęliśmy rozmawiać. Tak naprawdę rozmawiać, nie tylko krzyczeć na siebie
4:52Czułem, że ta ściana między nami zaczyna pękać.Jego głos stracił całą pewność siebie
4:59Wpatrywał się w swoją nietkniętą herbatę, jakby szukał w niej odpowiedzi.— A teraz? Teraz to ja wyjadę
5:07Sześć miesięcy. Sześć długich miesięcy szkolenia. I znowu się od siebie oddalimy
5:14Znowu wszystko, co z trudem zbudowałem, rozsypie się w pył. Jak mam budować zaufanie na odległość, Yaman? Jak?
5:23— Ale wrócisz — powiedział Yaman z nagłą, zaskakującą pewnością w głosie. Jego spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Ferita
5:33— To nie jest ucieczka na zawsze. To misja. Wrócisz. A to, co już zbudowaliście, nadal będzie miało znaczenie
5:42Fundament jest ważny, Ferit. Jeśli jest mocny, przetrwa.— Mam taką nadzieję… — mruknął Ferit, choć jego mina świadczyła o czymś innym
5:53Odwrócił wzrok, wpatrując się w parę staruszków spacerujących alejką. — Ale naprawdę, bracie, pojęcia nie mam, jak to zrobić
6:03Trudno jest zrozumieć kobiety.Yaman parsknął krótkim, pozbawionym wesołości śmiechem
6:10Ten dźwięk był tak rzadki, że Ferit aż uniósł brew.— Masz rację — przyznał Yaman, a w jego głosie pojawiła się nuta stali
6:20— Są kompletnie nieprzewidywalne.— Dokładnie! — Ferit ożywił się, widząc, że trafił w czuły punkt
6:28Oparł się wygodniej na ławce. — Ayse… Ayse czasem zachowuje się tak, że chyba trzeba by zatrudnić łamacza szyfrów z wywiadu, żeby pojąć, co ona ma na myśli
6:40Mówi „tak”, myśląc „nie”. Mówi „zostaw mnie”, a tak naprawdę chce, żebym został. To jest pole minowe, bracie
6:50Ferit zamyślił się na chwilę, po czym dodał z miną filozofa.— Wiesz, przez te wszystkie lata doszedłem do jednego, jedynego wniosku
7:00Twardego jak skała. Nigdy, ale to nigdy, nie próbuj zrozumieć, czego chcą. To niemożliwe
7:08Strata czasu. Ale… — tu zrobił pauzę dla efektu, mrużąc oczy. — Jeśli będziesz wystarczająco cierpliwy, jeśli będziesz obserwował wystarczająco długo… w końcu odkryjesz, czego na pewno nie chcą
7:22I to jest jakiś początek.Yaman milczał, ale jego zaciśnięta szczęka mówiła sama za siebie
7:30— Nie wiem, co dokładnie dzieje się między tobą a tą nianią, tą Naną… — kontynuował Ferit, celowo ignorując zmianę atmosfery
7:40— Ale widzę, że coś się dzieje. I jeśli moja rada ma jakąkolwiek wartość… jeśli dasz jej czas, jeśli przestaniesz napierać, to dowiesz się, czego nie chce
7:51To było jak przekroczenie niewidzialnej granicy. Yaman gwałtownie odstawił filiżankę
7:58— Znowu zmieniasz temat na nią — warknął, a jego głos był zimny jak lód. Mars na jego czole pogłębił się, a w oczach zapłonęła irytacja
8:09— Mówiliśmy o tobie.— Mówiliśmy o kobietach, a ona jest kobietą, prawda? — Ferit nie dawał za wygraną
8:17— Nie obchodzi mnie, czego ona nie chce! — wybuchnął Yaman, tracąc na chwilę maskę spokoju
8:24Jego głos był na tyle głośny, że kilka osób odwróciło głowy. — Nie interesuje mnie to
8:31Jeśli ma ochotę, może sobie wyjść za mąż nawet jutro. Może wyjść za tego faceta, którego zna od trzech dni! To jej sprawa, nie moja!
8:41Ferit aż wyprostował się na ławce. Jego rozbawienie zniknęło w jednej chwili, zastąpione przez czyste zdumienie
8:49— Co? Czekaj, czekaj. Zatrzymaj się. — Uniósł dłoń. — Jaki facet? Jaki ślub? Niania kogoś poznała?
8:58Yaman zacisnął usta, wyraźnie żałując swojego wybuchu. Przez chwilę walczył ze sobą, ale Ferit nie odpuszczał
9:07— Yaman, mów.— Ciotka — wycedził w końcu przez zaciśnięte zęby. — Moja ciotka. Ikbal i ta druga… Aynur
9:16Przedstawiły ją pewnemu mężczyźnie. Jakiś Kubilay. Swatają ich.Ferit wpatrywał się w przyjaciela przez długą chwilę, po czym na jego twarz powoli wypłynął szeroki półuśmiech zrozumienia
9:29— Ach… — westchnął. — No, teraz wszystko rozumiem. Teraz rozumiem odwołaną Rosję i ten twój nastrój
9:37Teraz rozumiem, dlaczego jesteś tak nabuzowany, że aż strach dotknąć.— Nie jestem nabuzowany — skłamał Yaman
9:46— Jesteś, bracie. Jesteś zazdrosny jak diabli.— Nie jestem zazdrosny. Po prostu….— Po prostu nie możesz znieść myśli, że ona będzie z kimś innym — dokończył za niego Ferit, klepiąc go po ramieniu
10:00— Spokojnie, bracie. Znam cię. I znam też trochę ją. Wątpię, żeby zgodziła się na takie aranżowane małżeństwo
10:09Ta dziewczyna ma więcej charakteru niż myślisz. Daj jej trochę czasu. Dowiesz się, czego nie chce
10:17A jestem pewien, że nie chce tego Kubilaya.Yaman nic nie odpowiedział. Tylko jego zaciśnięta pięść, bielejąca na blacie stołu, zdradzała prawdziwą burzę, która szalała pod powierzchnią jego lodowatego spokoju
10:32W tym samym czasie, w rezydencji Kirimli, Nana próbowała stoczyć własną bitwę. Bitwę z myślami, z frustracją i, jak się właśnie okazało, z tureckim ciastem
10:45Obraz twarzy Yamana, gdy rano dowiedział się o propozycji Kubilaya – ten chłód w jego oczach, ta obojętność – nie dawał jej spokoju
10:55Czuła się upokorzona, zraniona i, co najgorsze, kompletnie zdezorientowana.„Muszę czymś zająć myśli”, postanowiła
11:04„Muszę przestać o nim rozmyślać, choć na chwilę”.Wpadła na pomysł, który zawsze działał – gotowanie
11:12Gotowanie ją uspokajało, pozwalało skupić myśli na proporcjach, na zapachach, na procesie tworzenia
11:20Postanowiła przygotować coś skomplikowanego, coś, co wymagałoby pełnej uwagi: lahmacun
11:28Jednak już po chwili okazało się, że wszechświat sprzysiągł się przeciwko niej. Przepis, który znalazła, był bardziej skomplikowany niż instrukcja obsługi statku kosmicznego
11:41Zbyt dużo składników, których połowy nie mogła znaleźć. Zbyt precyzyjne proporcje, które nijak nie chciały się zgadzać
11:50A ciasto… ciasto było jej osobistym wrogiem. Miało być elastyczne i gładkie, a było klejącą się, oporną masą, która przywierała do rąk, do blatu, do wałka – do wszystkiego, tylko nie formowała się w pożądany kształt
12:05Westchnęła ciężko, ocierając mąkę z czoła i zostawiając na nim białą smugę.— Do licha… — mruknęłam, patrząc na pole bitwy, jakim stała się kuchnia
12:17— Nie mam na to siły. Po prostu nie mam.Jej spojrzenie padło na zamrażarkę. Zrezygnowana, odrzuciła wałek z głośnym stukiem i podeszła do niej
12:28Ostatecznie sięgnęła po najprostsze, najbardziej trywialne rozwiązanie – mrożoną pizzę
12:35Symbol kulinarnej i emocjonalnej porażki.Wrzucila ją do rozgrzanego piekarnika, ustawiła czasomierz i z poczuciem klęski opadła na kuchenny stołek
12:46Wyciągnęła telefon. Może przeglądanie wiadomości, bezmyślne scrollowanie mediów społecznościowych, pozwoli jej zapomnieć
12:55Czas mijał. Minuty zmieniały się w kwadranse. Zapach apetycznej, topiącej się mozzarelli i sosu pomidorowego zaczął powoli, podstępnie, ustępować miejsca innemu aromatowi
13:08Ostrzejszemu, gryzącemu, nieprzyjemnemu. Aromatowi spalenizny.Nana była jednak tak pogrążona w otchłani internetu, czytając artykuł o siedmiu sposobach na radzenie sobie ze stresem (ironia losu), że niczego nie zauważyła
13:24Dopiero gdy kłęby szarego, gęstego dymu wypełniły kuchnię, uruchamiając czujnik dymu, który zaczął przeraźliwie piszczeć, ocknęła się z letargu
13:35Rzuciła się w stronę piekarnika, kaszląc i machając rękami. Otworzyła drzwiczki, a buchnęła na nią chmura czarnego jak węgiel dymu
13:45Pizza była nie do uratowania. Zamieniła się w zwęglony, żałosny krążek.— Świetnie… — warknęła sama do siebie, chwytając za ręcznik kuchenny i machając nim dziko w stronę czujnika dymu
13:59— Brawo, Nana. Mistrzyni kuchni, nie ma co. Nawet spalić mrożoną pizzę potrafisz
14:07Była to idealna, gorzka metafora jej obecnego życia. Cokolwiek próbowała zrobić, cokolwiek chciała naprawić, obracało się w dym i popiół
14:18Podczas gdy Nana walczyła z pizzą, Nese walczyła z własnym sercem. I przegrywała.Szła ulicą, próbując cieszyć się słońcem, próbując przekonać samą siebie, że decyzja Ayse o zdystansowaniu się od Ferita była słuszna, a jej własne uczucia do Volkana są tylko przyjacielskie
14:37Wtedy ją zobaczyła.Basak. Piękna, pewna siebie, emanująca aurą zwycięstwa. Szła prosto w kierunku Volkana, który czekał przy swoim samochodzie
14:48Nese instynktywnie zatrzymała się w pół kroku, chowając się za rogiem budynku. Czuła się jak tchórz, ale nie mogła przestać patrzeć
14:58Basak podeszła do Volkana, uśmiechając się promiennie, jakby właśnie wygrała na loterii
15:05Powiedziała coś, czego Nese nie dosłyszała, a potem… potem stało się coś, co wbiło ostrze prosto w jej serce i przekręciło je z brutalną siłą
15:16Basak wspięła się na palce i musnęła go pocałunkiem w policzek. To był gest intymny, naturalny, gest kogoś, kto ma do tego pełne prawo
15:27A Volkan? Nie odsunął się. Nie zaprotestował. Uśmiechnął się do niej, otworzył jej drzwi samochodu, a potem sam wsiadł za kierownicę
15:37Odjechali, rozmawiając i śmiejąc się, jak para zakochanych, która nie widzi świata poza sobą
15:45Nese stała w miejscu, długo po tym, jak samochód zniknął za zakrętem. Czuła, jak w jej żołądku zaciska się zimny, ciężki węzeł
15:56Powietrze stało się zbyt gęste, by oddychać. Każdy oddech bolał. Więc to była prawda
16:03Wszystko, co mówiła Basak, było prawdą.Godzinę później Ayse znalazła ją w jej pokoju
16:11Scena przypominała obraz rozpaczy. Nese siedziała na podłodze, oparta o łóżko, otoczona całą armią opakowań po przekąskach
16:21Czekolada, chipsy, żelki, puste pudełko po lodach. To był jej mur obronny przed światem
16:29Ayse westchnęła cicho, z troską spoglądając na siostrę.— Siostro… — zaczęła łagodnie, ale stanowczo
16:37Usiadła obok niej na podłodze, odsuwając puste opakowanie. — Torturujesz się. Torturujesz się z powodu tego, co powiedziała Basak?
16:47Nese nie podniosła wzroku.— Ona chciała cię zranić, Nese. Celowo. Wiedziała, co mówi i wiedziała, jaki to przyniesie skutek
16:57I, niestety, udało jej się.— Widziałam ich, Ayse… — głos Nese był pusty, pozbawiony życia
17:05Drżał lekko, gdy mówiła. — Widziałam ich razem. Poszła do domu Ferita, a potem… potem wyszła z Volkanem
17:14Razem. Przytuliła go, pocałowała. A on się uśmiechał. Śmiali się. Wyglądali jak para… Tacy szczęśliwi
17:23Podniosła wreszcie zapłakane oczy na siostrę.— Jak mogłam być taka naiwna? Taka głupia! Co mnie w ogóle obchodzi, z kim on się spotyka?! Co mnie to obchodzi!
17:34— Człowiek nie oszuka swojego serca — odpowiedziała cicho Ayse, siadając tuż obok i mocno ściskając jej dłoń
17:43— Możesz oszukać wszystkich dookoła, ale nie siebie.— Ale to boli, Ayse. Tak bardzo boli
17:50— Wiem. Dlatego proszę, nie płacz już. Nie niszcz siebie przez nich. On nie jest tego wart
17:58Ona tym bardziej.— Wcześniej… — Nese pociągnęła nosem, ocierając łzy wierzchem dłoni, który był lepki od czekolady
18:07— Wcześniej dzwonił do mnie dziesiątki razy. Cały dzień. Nie odbierałam. Po co dzwonił? Żeby się pochwalić? Żeby powiedzieć, że jest z Basak?
18:18— Nie sądzę — Ayse próbowała ją przekonać, choć sama nie była pewna. — Martwił się o ciebie
18:25Po tym, co Basak nagadała ci w kawiarni… Wiesz, że Volkan cię ceni, bez względu na wszystko
18:33Jesteś jego przyjaciółką.— Przyjaciółką… — Nese zaśmiała się gorzko. — To chyba najsmutniejsze słowo na świecie
18:42Oparła głowę na ramieniu siostry.— Czy my kiedykolwiek będziemy szczęśliwe, siostro? Ty i ja? Spójrz na nas
18:51Twoja sytuacja jest nawet gorsza niż moja. Ferit wyjeżdża. Nie zobaczysz go przez pół roku
18:59A mimo to siedzisz tu i próbujesz mnie pocieszyć.Ayse wzruszyła ramionami, a jej spojrzenie stało się wymowne, gdy objęła nim całe pobojowisko na łóżku
19:10— A to? — spytała, wskazując na morze opakowań. — To pomaga?.Nese przez chwilę milczała, po czym sięgnęła po leżącą obok, nadgryzioną tabliczkę czekolady
19:22— Pomaga — stwierdziła z pełnymi ustami. — Przynajmniej na chwilę. Zwłaszcza czekolada
19:29Działa natychmiast. Polecam.Ayse uśmiechnęła się lekko, po raz pierwszy tego dnia
19:36Bez słowa wzięła kawałek czekolady z opakowania, które podała jej siostra. Siedziały obok siebie, opierając się o łóżko, zajadając smutki w komfortowej ciszy, której nie musiało wypełniać żadne puste, pocieszające zdanie
19:52Były tylko one dwie przeciwko całemu światu.Następny dzień nie przyniósł żadnej ulgi
19:59Wręcz przeciwnie. Pomimo pochłonięcia astronomicznych ilości słodyczy, nastrój sióstr wcale się nie poprawił
20:08Cukrowy haj minął, pozostawiając po sobie jedynie poczucie winy i jeszcze cięższe przygnębienie
20:15Było ono tak gęste, że nawet mała Doga, zwykle kipiąca energią, zauważyła, że coś jest nie tak i chodziła po domu na palcach
20:25Gdy tylko Nese odprowadziła siostrzenicę do szkoły, zamykając za sobą drzwi, w mieszkaniu Ayse rozległ się dźwięk przekręcanego klucza
20:35Ayse zamarła. Ferit miał klucz, ale zawsze pukał.Zanim zdążyła zareagować, mężczyzna stał już w przedpokoju
20:44Nie wyglądał na zadowolonego. Wyglądał na zdeterminowanego. W dłoni trzymał parę błyszczących, metalowych kajdanek
20:53Ayse cofnęła się o krok, a jej serce zabiło mocniej z zupełnie innych powodów niż zazwyczaj
21:00— Ferit, co ty….Nie dokończyła. Szybkim, wprawnym ruchem chwycił jej nadgarstek. Metaliczny szczęk odbił się echem w cichym mieszkaniu
21:10Chwilę później drugą obręcz zatrzasnął na własnym przegubie. Byli połączeni.— Ferit, co ty wyprawiasz?! — krzyknęła z niedowierzaniem, szarpiąc ręką
21:21Wpatrywała się w niego szeroko otwartymi, wściekłymi oczami.— Odkąd dowiedziałaś się, że wyjeżdżam, unikasz mnie jak ognia — odpowiedział spokojnie, choć w jego głosie pobrzmiewała nuta żalu, której nie potrafił ukryć
21:36— Nie odbierasz telefonów. Nie odpisujesz na wiadomości. Udajesz, że cię nie ma. A teraz? Teraz nie ma ucieczki
21:45Chodź.Pociągnął ją za sobą do salonu. Potknęła się, ale utrzymała równowagę. Szła za nim, z każdą sekundą coraz bardziej poirytowana i upokorzona
21:57— Jesteś nienormalny! Natychmiast to zdejmij! Słyszysz? To rozkaz! — syknęła, próbując zachować resztki godności policjantki
22:07— Przykro mi, ale posiedzimy tak chwilę — powiedział, siadając na kanapie i pociągając ją tak mocno, że bezwładnie opadła obok niego
22:17— Czy to jakaś chora zabawa? Puść mnie! Zachowujesz się jak wariat! — Ayse próbowała wyrwać rękę, ale kajdanki były prawdziwe, policyjne
22:27Zacisk trzymał mocno.— Już za późno na pytania — przerwał jej, a jego głos nagle złagodniał
22:35Spojrzenie, którym ją obdarzył, stało się poważne, przepełnione bólem. — Wiesz, jak bardzo będę za tobą tęsknić?
22:44Ayse zamarła. Przestała się szarpać.— Przez te wszystkie tygodnie… — kontynuował cicho — przyzwyczaiłem się
22:52Przyzwyczaiłem się widywać cię codziennie. Przyzwyczaiłem się do naszych kłótni, do twojego śmiechu, do twojej złości
23:01Nie potrafię sobie wyobrazić, jak będą wyglądały moje dni bez ciebie. Jak mam sobie poradzić przez pół roku?
23:10Ayse odwróciła wzrok, wpatrując się w ścianę. Nie mogła patrzeć mu w oczy. To było zbyt intymne, zbyt bolesne
23:19Ale Ferit nie dawał jej uciec. Wolną ręką delikatnie ujął jej podbródek i zmusił, by na niego spojrzała
23:28— Kiedy spotkaliśmy się po latach, byłaś na mnie wściekła. Pamiętasz? Nie patrzyłaś na mnie
23:35Nie chciałaś mnie słuchać. Nienawidziłaś mnie za przeszłość. A teraz… teraz odwracasz się ode mnie, bo wyjeżdżam
23:44Bo boisz się przyszłości.Pochylił się lekko, ich twarze dzieliły milimetry. Metalowy łącznik kajdanek wbił się w jej udo
23:53— Wiesz, czego jeszcze będzie mi tam brakować? — spytał szeptem, nie oczekując odpowiedzi
24:00— Tego, jak w złości mówisz moje imię. Tego, jak cedzisz przez zęby: „Proszę, panie komisarzu Fericie!” i próbujesz wyglądać poważnie, choć widzę, jak kąciki ust ci drżą, bo chcesz się śmiać
24:14Będzie mi brakować tego, jak mnie uderzasz, gdy próbuję złapać cię za rękę. Tego wszystkiego…
24:22Ayse zacisnęła usta, walcząc ze łzami, które napłynęły jej do oczu.— Skułeś nas razem… i co chcesz tym osiągnąć? — spytała chłodno, choć jej głos drżał
24:34— Myślisz, że tak będzie na zawsze? Że to coś zmieni? Prędzej czy później zdejmiesz te kajdanki
24:42Prędzej czy później wsiądziesz do tego samolotu i wyjedziesz. Nie będzie cię przez pół roku
24:49To, co teraz robisz, to tylko przedłużanie pożegnania… i tortura. Dla nas obojga
24:56Ferit patrzył na nią uważnie. W jego oczach nie było już żalu, tylko głęboka, niezachwiana pewność
25:04— Tak jak te kajdanki łączą teraz nasze ręce — powiedział cicho, ale z naciskiem na każde słowo — tak moje serce jest przywiązane do twojego
25:14Od dawna. Jeszcze tego nie zrozumiałaś?.Podniósł ich skute dłonie.— Będzie mi cię brakować bardziej, niż potrafisz to sobie wyobrazić, Ayse
25:25A te sześć miesięcy będzie najdłuższymi miesiącami w moim życiu. Chciałem tylko, żebyś to wiedziała
25:33Zanim uciekniesz następnym razem.Ayse spuściła wzrok, ale tym razem nie próbowała się wyrwać
25:41Siedzieli w ciszy, połączeni stalą i niewypowiedzianą obietnicą.W rezydencji, Nana siedziała na łóżku, próbując posprzątać bałagan po spalonej pizzy, gdy jej telefon nagle zawibrował
25:54Na ekranie pojawiło się imię Pinar. Odetchnęła z ulgą. Głos przyjaciółki był dokładnie tym, czego teraz potrzebowała
26:03— No i jak tam sytuacja? — Pinar, jak zwykle, nie traciła czasu na zbędne powitania
26:10— Fatalnie — westchnęła Nana, opierając się ciężko o poduszkę. — Po prostu fatalnie
26:17Nieważne, ile razy mówię, że tego nie chcę, że to pomyłka. Kubilay wciąż próbuje
26:24Jego matka wciąż nalega. A ciotki Yamana tylko dolewają oliwy do ognia. Mam dość
26:31— Spokojnie. Jeśli naprawdę tego nie chcesz, nic z tego nie będzie. Trzeba tylko trochę cierpliwości — odparła Pinar, po czym jej głos przybrał inny, bardziej intrygujący ton
26:44— Ale właściwie dzwonię w innej sprawie.— W innej? — zdziwiła się Nana.— Och, nie udawaj, że nie wiesz, o czym mówię
26:53Mówię o panu Yabanie. O lodowatym księciu. Nadal jest zły? Nadal rzuca wokół siebie piorunami? Miałaś sprawdzić, czy to zazdrość, czy coś innego
27:04I co?.— Nie potrafię tego rozgryźć, Pinar. Naprawdę — przyznała Nana z nutą frustracji w głosie
27:12— Z jednej strony zachowuje się tak, jakby chciał mnie chronić… jakby był zły, że ktoś śmie mnie o coś prosić
27:21Ale z drugiej… myślę, że to wszystko dlatego, że zostałam mu powierzona. To tylko poczucie odpowiedzialności
27:30Jak za cenny przedmiot. Jestem tak zdenerwowana i zdezorientowana, że nie chcę już nawet o tym myśleć
27:38— W takim razie mam propozycję. Przyjedź do mnie. Zostań na kilka dni. Odpoczniesz od tej atmosfery
27:46Pogadamy o tym wszystkim na spokojnie.— Och, Pinar, bardzo bym chciała, ale… nie mogę
27:54Nie mogę zostawić mojego ptaszka. Kto się nim zajmie?.— Przemyśl to. Mój tata właśnie wrócił z targu i przywiózł najlepsze nadziewane bakłażany w całym Stambule… i kunafę
28:06Z prawdziwego, koziego sera. Ostatnim razem byłaś zachwycona, pamiętasz?.Nana uśmiechnęła się mimo woli
28:15— Hm… masz rację, taka okazja się nie zdarza. Bakłażany i kunafa… To brzmi jak plan
28:22W tym samym momencie w progu jej pokoju, bez pukania, pojawiła się Akca, udając, że czegoś szuka w szafce z pościelą
28:31Nana natychmiast zmieniła ton.— Tak, Pinar. Oferta jest znakomita. Naprawdę znakomita
28:39Przemyślę to jeszcze raz. Muszę kończyć, oddzwonię.Akca, ledwo powstrzymując triumfalny uśmiech, wycofała się na palcach z pokoju, gdy tylko Nana się rozłączyła
28:51— A więc rozmawiała z przyjaciółką… — szepnęła sama do siebie, wyciągając całkowicie błędne wnioski z zasłyszanej końcówki rozmowy
29:01— I powiedziała, że „oferta jest znakomita” i że „nie może przegapić takiej okazji”
29:08To jasne! Kubilay jej się podoba, tylko zgrywa niedostępną! Dziewczyny tak mają.Nie tracąc ani chwili, pobiegła prosto do salonu, gdzie Elvan, matka Kubilaya, popijała kawę z Aynur
29:22Z przejęciem podzieliła się swoim „odkryciem”. Elvan, podekscytowana tą wieścią do granic możliwości, natychmiast wybiegła z rezydencji, żeby przekazać synowi radosną nowinę
29:35Tymczasem Nana, czując pragnienie po rozmowie, zeszła do kuchni napić się wody. Zostawiła swój telefon na blacie, sama nie wiedząc, że popełnia właśnie największy błąd
29:47Chwilę później do kuchni weszła Aynur. Jej spojrzenie natychmiast padło na porzucony aparat
29:54Rozejrzała się. Była sama. Jej spojrzenie stało się przebiegłe, a na usta wypełzł jadowity uśmieszek
30:02— No, no… Panno Nano. Taka okazja może się już nie powtórzyć — mruknęła pod nosem
30:09Jak wąż, bezszelestnie podkradła się do blatu. Wzięła telefon. Był odblokowany. Szybko weszła w wiadomości, znalazła numer Kubilaya i jej palce zaczęły tańczyć po klawiaturze
30:22Nie przejmuj się tym, że byłam niegrzeczna. Czasami po prostu nie potrafię wyrażać swoich uczuć
30:29Jeśli mam być szczera… jesteś dla mnie kimś wyjątkowym. Myślę, że jesteś dla mnie odpowiednim mężczyzną
30:37Z satysfakcją, która wykrzywiła jej twarz w grymasie, nacisnęła „wyślij”. Odłożyła aparat dokładnie w to samo miejsce, tak jakby nigdy go nie dotykała, i wyszła z kuchni, nucąc pod nosem
30:51Pułapka została zastawiona.Volkan w końcu dowiedział się, co się stało. Gdy Nese, wciąż zapłakana, opowiedziała mu o słowach Basak, jego twarz ściągnął grymas lodowatej wściekłości
31:05Nie powiedział nic. Po prostu złapał Nese za rękę i pociągnął ją do samochodu.— Gdzie jedziemy? — spytała zaniepokojona
31:14— Na komisariat — odparł krótko.Wpadli tam jak burza. Basak siedziała przy swoim biurku, malując paznokcie
31:23Na widok Volkana ciągnącego za sobą zapłakaną Nese, uśmiechnęła się triumfalnie. Ale jej uśmiech szybko zgasł
31:32Volkan, nie puszczając ręki Nese, stanął tuż przed jej biurkiem.— Jaką ty jesteś kobietą? — jego głos był twardy, pozbawiony ciepła
31:42Spojrzenie, którym ją mierzył, przeszywało ją na wskroś.— Volkanie, kochanie, co się stało? Ta mała znowu…
31:51— Jak mogłaś powiedzieć jej takie rzeczy? Jak śmiałaś?! — krzyknął, uderzając pięścią w biurko
31:59— Czy ty w ogóle wiesz, jak wielką wartość Nese ma w moich oczach? Czy wiesz, kim ona jest? To wspaniała, dobra osoba! To ktoś, kto nigdy nikogo by nie skrzywdził! Nie ma w sobie ani krzty tej jadowitej złośliwości, którą ty nosisz w sobie jak truciznę! — Volkanie, ja… ja tylko żartowałam… — zaczęła Basak, cofając się na krześle.— Zamknij się! — przerwał jej ostro
32:17— Miałem dość twoich „żartów” pięć lat temu. Pięć lat temu mnie zostawiłaś, pamiętasz? Odeszłaś bez słowa, bo znalazłaś kogoś „lepszego”
32:26A teraz wróciłaś, jakby nic się nie stało. Myślałaś, że co? Że rzucę się w twoje ramiona? Że dam się znów wciągnąć w twoją toksyczną pułapkę?
32:37Volkan zaśmiał się gorzko.— Poprosiłem Nese o pomoc. Tak, udawała moją narzeczoną
32:48Ale tylko po to, żeby się od ciebie uwolnić! Żebyś wreszcie zrozumiała, że nic do ciebie nie czuję! Ale ty… ty nawet nie wiesz, czym jest miłość
32:55Wiesz, kto wie? — spojrzał na Nese z czułością, której nigdy nie okazał Basak. — Ona
33:06Nese. Chociaż jest tylko moją przyjaciółką, zaryzykowała dla mnie swoją reputację, swoje uczucia
33:13To jest miłość, Basak. Nie to, co ty robisz.Zrobił krok bliżej, a w jego oczach widać było tylko bezbrzeżny zawód i rozgoryczenie
33:21— Ty przypomniałaś sobie o mnie, bo ci się nudziło. Ale gdybym ci się znudził, wyrzuciłabyś mnie z życia jak zużytą rzecz
33:31Miłość to nie jest gra, Basak. To umiejętność ukrywania własnego smutku, żeby ktoś obok ciebie nie cierpiał
33:40To gotowość poświęcenia się bez oczekiwania czegokolwiek w zamian, żeby ta druga osoba była szczęśliwa
33:49Tak, to właśnie znaczy kochać. I dlatego u mnie już nie masz żadnych szans. Ten rozdział jest zamknięty
33:57Na zawsze.Z tymi słowami odwrócił się, wciąż trzymając dłoń Nese, i wyprowadził ją z komisariatu, zostawiając za sobą Basak – bladą, upokorzoną i wreszcie pokonaną
34:05Późnym popołudniem drzwi gabinetu Yamana Kirimli otworzyły się bez pukania. Yaman podniósł wzrok znad dokumentów, gotów zmrozić intruza spojrzeniem
34:18Ale w progu stał Kubilay. Mężczyzna wyglądał na zawstydzonego, ale jednocześnie dziwnie podekscytowanego
34:29— Potrzebujesz czegoś? — spytał Kirimli chłodno, nie odrywając wzroku od papierów
34:37— Chciałem tylko porozmawiać, panie Yamanie. Jeśli masz chwilę — odpowiedział Kubilay, a Yaman z westchnieniem rezygnacji wskazał mu gestem fotel naprzeciwko biurka
34:44— Słucham.— Po pierwsze, chciałem przeprosić za incydent w spiżarni. Zostałem źle zrozumiany
34:56Nie miałem okazji, by się wytłumaczyć….— Przejdź do rzeczy — przerwał mu Yaman.— Tak, tak, oczywiście
35:04Ale to nie o tym. Chodzi o Nanę.Yaman zamarł. Powoli odłożył pióro.— O czym chcesz ze mną o niej rozmawiać? — spytał głosem, który niebezpiecznie ściszył się o kilka tonów
35:12— Cóż, ty znasz ją najlepiej. Od dawna opiekuje się twoim bratankiem, pomaga ci w tłumaczeniach… Musisz przyznać, że ma trudny charakter, prawda?
35:25— Tak — potwierdził Yaman przez zaciśnięte zęby. — Nie jest taka jak wszyscy.— Dokładnie! — ucieszył się Kubilay, jakby właśnie znalazł sojusznika
35:36— Z jednej strony jest uparta jak osioł, a z drugiej wrażliwa i naiwna jak dziecko
35:47Yaman zacisnął dłoń na krawędzi biurka.— I wiesz co? — kontynuował Kubilay, nieświadom narastającego napięcia
35:54— Minęło już kilka dni, a ja nadal jej nie rozgryzłem. Ciągle mnie odrzucała. Twierdziła, że nie chce tego ślubu, że to pomyłka
36:03Ale… mam wrażenie, że to tylko taka gra. Że się do mnie przyzwyczaiła. Że postanowiła dać mi szansę
36:13— Skąd ten pomysł? — głos Yamana był teraz tak zimny, że mógłby zamrażać.— Ciocia Akca słyszała dziś, jak rozmawia z przyjaciółką
36:21Podobno Nana powiedziała, że „oferta jest znakomita” i że „takiej okazji nie można przegapić”
36:31I że to przemyśli. — Kubilay uśmiechał się od ucha do ucha. — Początkowo mnie to zdziwiło, myślałem, że naprawdę mnie nie chce
36:39Ale kiedy zobaczyłem jej wiadomość, nabrałem stuprocentowej pewności.Jak na komendę, w głowie Yamana zapaliła się czerwona lampka
36:48— Jaką wiadomość? — spytał, mrużąc oczy.— Tę! — Kubilay z dumą wyciągnął swój telefon i pokazał Yamanowi otwartą rozmowę
36:58Yaman pochylił się i przeczytał słowa, które rzekomo wysłała Nana. „Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym
37:08Myślę, że jesteś dla mnie odpowiednim mężczyzną.”.W gabinecie zapanowała śmiertelna cisza
37:16Słychać było tylko tykanie zegara, odliczającego sekundy do nieuniknionej eksplozji
37:24— Teraz już wiem na pewno — powiedział Kubilay, chowając telefon. — Ona jest po prostu nieśmiała
37:31Ale chce zrobić ze mną poważny krok. Dlatego myślę… że się jej oświadczę.Yaman powoli podniósł na niego wzrok
37:38Jego oczy były czarne i puste.— I to jeszcze dzisiaj — dodał Kubilay z entuzjazmem
37:47— Przygotuję coś specjalnego. Coś mi mówi, że się zgodzi. Na pewno się zgodzi. Co o tym sądzisz, panie Yamanie?
37:54Pytanie zawisło w ciężkim, dusznym powietrzu. Czy Nana, nieświadoma intrygi Aynur i podsłuchanej rozmowy Akcy, rzeczywiście zgodzi się na oświadczyny? A może Yaman, którego twarz zamieniła się w kamienną maskę furii, nie dopuści, by Kubilay w ogóle przed nią uklęknął? Jedno było pewne – w rezydencji Kirimli właśnie zaczynała się kolejna burza